Jak powszechnie wiadomo, wszystkie psy i koty zostaną ugotowane. Nie, nie przez chińskich kucharzy. Ugotowany zostanie kotka Jarosława Kaczyńskiego imieniem „Fila”, pies Prezydenta Joe Biden wabiący się „Commander”, cocker spaniel eksprezydenta Komorowskiego,  owczarek niemiecki Korwina Mikke, Miss Bazeley – foksterier Prezydenta USA Busha też zostałby ugotowany, gdyby jeszcze żył. Ponieważ nie żyje – jedynie spopielone zostaną jego ulegające demineralizacji dwa metry pod ziemią zwłoki.

GAZUJEMY

Sprawcami Apokalipsy naszych zwierząt będziemy my sami. Jako cywilizacja emitujemy do atmosfery ziemskiej gazy – jak dwutlenek węgla – parę wodną oraz dymy. Owe substancje lotne oskarża się o to, że są cieplarniane. Będąc ciemniejszymi od powietrza, mają wyższą przewodność cieplną. Powodują, że światło słoneczne je ogrzewa. Podnosi się temperatura atmosfery. To powoduje topnienie śniegu na biegunach, wzrost poziomu wody w oceanach oraz pustynnienie obszarów zielonych.

Zgodnie z badaniami speców od temperatury w czasie ostatnich 100 lat wzrosła ona o 0,56 a może o 0,92°C. Proszę zwrócić uwagę, że między tymi liczbami, przedzielonymi słowem „może”, różnica wynosi niemal 100 proc.

Przyjmijmy jednak jakiś wariant pośredni. Temperatura wzrosła powiedzmy o 0,7°C – średnia ze średnich. Wychodzi, że przy średniej temperaturze Ziemi wynoszącej obecnie 15°C temperaturę ugotowania psa Baracka Obamy ziemska atmosfera osiągnie za 12 tys. lat ?!

Nie! Psy i koty zniknęłyby z Ziemi już wtedy, kiedy średnia temperatura osiągnęła ok. 40°C. To nastąpi już za 3,5 tys. lat.

Ale należy bać się już dziś. Dlatego politycy w trosce o swoich czworonogów podpisali tzw. protokół z Kioto (dawna stolica Japonii). Wynika z niego konieczność ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. W praktyce oznacza to większe nakłady w przedsiębiorstwach na technologie, które będą tę emisję redukować.

NIEOBLICZALNI LICZĄ

W ślad za wyznawcami religii efektu cieplarnianego pojawili się ekonomiści, którzy obliczyć potrafią wszystko, a więc również to, ile na tym efekcie cieplarnianym stracimy my oraz  pozostające na naszym utrzymaniu zwierzęta.  Obliczenia ekonomistów, zwłaszcza w sprawach makro, nigdy się nie sprawdzają.

Zdaniem ekonomistów wyemitowanie przez przemysł jednej tony dwutlenku węgla oznacza stratę 12 dolarów. Według rachuby z 2013 r. uwalnianie się 50 mln ton metanu z okolic Oceanu Arktycznego spowoduje straty 60 bilionów dolarów (równowartość Produktu Krajowego Brutto gospodarki światowej). Łączny Produkt Krajowy Brutto wszystkich państw spadnie o ponad 20 proc., jeśli zmiany klimatyczne nie zostaną powstrzymane do roku 2030. 100 milionów ludzi i 80 milionów zwierząt domowych zginie, a globalne PKB spadnie o 3,2 proc. Jak dotąd globalne ocieplenie obniżyło światowe PKB o 1,6 proc. Z powodu zmian zachodzących w oceanach ludzkość i jej koty oraz psy,  straci 2 biliony dolarów.

Meteorolodzy też nie próżnują. Poważny Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) afiliowany przy Światowej Organizacji Meteorologicznej (agenda ONZ) wskazuje proste metody wyjścia z impasu:

  • ograniczenie spożycia mięsa przez psy i koty, którego produkcja odpowiada za 18 proc. emisji gazów cieplarnianych, w szczególności metanu pochodzącego od bydła.
  • eliminacja mailowego spamu przychodzącego do nas od producentów zwierzęcej karmy – każdy list poczty elektronicznej odpowiada za 0,3 g emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Wyeliminowanie niepotrzebnych listów dałoby korzyści sięgające miliardów dolarów;

Na wojnę z wypierdami krów, wydychanym przez płuca naszych czworonogów dwutlenkiem węgla oraz parą z parzonej kawy Ministerstwo Ochrony Środowiska wydaje rocznie więcej, niż wynosi budżet policji.

CIEPŁE ZIMNO

Jak jednak sobie przypominacie z lekcji w gimnazjum, dinozaury zdechły z zimna. Nastąpiło tzw. zlodowacenie – może nie globalne, ale jednak. Czapa lodowa sięgała okolic Sandomierza i Zamościa. Powodem owego zlodowacenia była aktywność wulkaniczna Ziemi. Wulkany wydzielały do atmosfery dwutlenek węgla, parę wodną oraz pyły, które zadymiły niebo. Co logiczne, przez warstwę gazów promienie słoneczne nie mogły dostać się do powierzchni Ziemi, dlatego jej temperatura obniżyła się zdecydowanie – trochę poniżej zera Celsjusza. Mróz wykosił zielsko. Zielskożerne zdechły. Utrzymały się mięsożerne, protoplaści naszych czworonożnych domowników, bo zżarły jaroszy. Potem pyły i gazy opadły. Nad planetą zapanowały psy i koty, które do tej pory skutecznie żądzą naszym postępowaniem.

Łatwo stwierdzić, że specjaliści od zlodowacenia prawdopodobnie nie słyszeli o tych od globalnego ocieplenia. Gdyby słyszeli, to pewnie w końcu by się dogadali co do tego, czy gazy cieplarniane powodują wzrost ciepłoty  Ziemi, czy jej spadek.

Problem zasadniczy jest bowiem gdzie indziej. Nie ma zgody co do elementarnego faktu, czy Ziemia jako planeta stygnie, czy się nagrzewa.

Jedni badacze bilansu cieplnego Ziemi utrzymują, że wprawdzie w jądrze planety nadal zachodzą reakcje nuklearne w temperaturze 4,5 tys.°C, ale na powierzchni, temperaturę wywołuje Słońce, dostarczając 1000 razy więcej energii, niż wytwarza atomowe jądro Ziemi.

Inni uważają, że gdyby Ziemia pozbawiona była gorejącego jądra, temperatura skorupy ziemskiej spadłaby do kilkudziesięciu stopni poniżej zera. Ojciec Rydzyk nie dlatego chciał sięgnąć po wody termalne o ciepłocie 30°C  z głębokości 3 km, że były one ogrzewane Słońcem. Ciepłota ta pochodzi z wnętrza Ziemi.

Temperatura Ziemi spada w miarę oddalania się od jądra. 35 km w dół od miejsca, gdzie jesteś, sięga 900°C, aby na brzegach atmosfery osiągnąć poziom zbliżony do zera absolutnego, czyli –273°C.

KUPUJCIE KOŻUCHY

Jest też tak, że paliwa jądrowego w środku Ziemi ubywa. Rzekoma próżnia, która otacza planetę, zwana Kosmosem, jest wprawdzie dobrym izolatorem ciepła, ale nie idealnym. Rozrzedzona materia przewodzi ciepło. Na zasadach entropii Ziemia oddaje ciepłotę Kosmosowi. Traci energię. Promieniowanie słoneczne w niewielkim stopniu ów bilans energetyczny poprawia. Od milionów lat Ziemia stygnie. Generalnie grozi nam więc globalne oziębienie, a nie ocieplenie. Kupujcie kożuchy! Sprzedawajcie kostiumy kąpielowe.

Dla ludzi doświadczonych życiowo oczywiście nie jest dziwne, że jakaś naukowa teoria, nawet w tzw. naukach twardych, zdaje się w końcu konfabulacją, hybrydą faktów i fikcji lub zupełnym zmyśleniem.

Co nas, dzisiejszych podatników, dźwigających na barkach obowiązek utrzymania psów i kotów jednak obchodzi, co będzie za 1000 lat, i że jacyś jajogłowi robią sobie ze społeczeństwa jaja, opowiadając naukowe bajki. Wszak często spierają się o sprawy doniosłe, choć nikogo nieobchodzące.

Otóż powód jest bardzo istotny. Ministerstwo Ochrony Środowiska zgodnie ze „Strategicznym Planem Adaptacji dla Sektorów i Obszarów Wrażliwych na Zmiany Klimatu do roku 2025” chce z  naszych podatków lub pieniędzy podatników europejskich wydać 81 mld zł na wojnę z efektem cieplarnianym. Czyli ponad 10 mld zł rocznie. Przypomnijmy, że utrzymanie całej polskiej policji  ( wraz z psami tropiącymi ok.100 tys. etatów) wojującej z całą polską przestępczością wynosiło w 2017 r. nieco ponad 8 mld zł.

Różnica między przestępcą a dwutlenkiem węgla jest taka, że bandyta stanowi realne zagrożenie. W walce z wyziewami zwanymi oszczerczo cieplarnianymi nie ma pewności, czy w istocie są niebezpieczne. A może jest tak, że są błogosławieństwem?

LEPSZY POMYSŁ

Zgodnie z ministerialną strategią miliardy wydawane są głównie na akcje szkoleniowe i inspekcje utrudniające produkcję w gazogennych sektorach gospodarki.

Gdyby np. za te pieniądze posadzono milion hektarów lasu, który z natury absorbuje dwutlenek węgla, korzyści byłyby dwie. Po pierwsze jeśli dwutlenek węgla jest groźny, drzewa w procesie fotosyntezy zmieniłyby go w węgiel organiczny, oczyszczając tym samym powietrze. Jeżeli naukowcy się mylą i dwutlenku węgla w atmosferze byłoby za mało, za 100 lat można by lasy spalić. Podgrzać płomieniami ze spalania sosen atmosferę, gdy lądolód zaatakuje Hel.

Myślenie urzędników idzie jednak w kierunku ograniczenia produkcji leśnej i pozyskiwania surowca drzewnego oraz monitorowania zmian klimatu. O zasadzeniu choćby jednego drzewa strategia nie wspomina.

2 komentarze

drwarlecki
14 lutego, 2024

To ciekawe!

Andrzej Karpatka
14 lutego, 2024

Nie będzie aż tak gorąco !

Zgadasz się ? Nie zgadzasz ? Masz to gdzieś ? Skomentuj !