Doniosłość społecznych bolączek można wymierzyć liczbą poświęconych im publikacji w „Gazecie Wyborczej”. Stosując ów probierz, okazuje się, że najbardziej dotkliwym problemem w Polsce jest psia kupa. Największy dziennik w kraju w ostatnich 20 latach poświęcił psim ekskrementom ekstremalnie dużo artykułów, bo 1495. Psy, głuche i ślepe na publicystykę, nadal robią pod siebie, srając tym samym na wysiłki dziennikarzy. Jest tak dlatego, że psy nie czytają „Gazety Wyborczej”. Czytają ją ludzie. A około 98 procent badanych twierdzi, że kał wywołuje w nich największy wstręt. Skądinąd wiadomo, że łatwiej jest wywołać zainteresowanie czytelników, eksploatując ich negatywne emocje, niż wzbudzać pozytywne. Gdyby „Wyborcza” chciała namawiać społeczeństwo do sadzenia na skwerach i rabatkach fiołków, jej nakład niechybnie poleciałby na pysk. Pies jest przyjacielem człowieka od 19 tys. lat. Jak po nocy przychodzi dzień, a po zimie wiosna, tak ssak ten po jedzeniu musi się wysrać. Ta oczywista prawda nie trafia jednak do przekonania antagonistów psich odchodów. Ich zdaniem psy chyba nie powinny wydalać. Promocji tego obłędnego sądu służy dopuszczalna prawem propaganda oraz działania raczej prawem niedozwolone. Budowanie publicznej pozycji na podstawie braku społecznego poparcia dla psiej kupy wykorzystują już wszyscy.
  • Władza w Pruszczu Gdańskim zawiesiła plakaty, na których dziecko na wózku inwalidzkim umazane jest psią kupą. Pacholę w gównie, a do tego inwalida – to jak nawoływanie do mordowania czworonogów i ich właścicieli.
  • W Gdańsku psie kupy zwalczają aresztanci.
  • W Warszawie radni postulowali, aby każdemu psu wszczepić GPS. Strażnicy – w cywilnych ubraniach – śledząc jego sygnał, mogliby nakryć psa na gorącym uczynku i wlepić mandat. W stolicy za psie gówno karze się właścicieli mandatem do 500 zł. Policję i straż miejską warszawscy radni zwolnili z obowiązku sprzątania po służbowych psach.
  • W Olsztynie rządzący nie urzeczywistnili pomysłu szpiegowania psów przez tajniaków ze straży miejskiej tylko dlatego, że strażnicy miejscy nie mają cywilnych ubrań (sic!). Miasto ogłosiło przetarg na ich zakup.
  • W Płocku urząd miejski wystawił pojemniki na psie kupy, które natychmiast zdewastowali wandale.
  • W Łodzi straszy się właścicieli psów plakatami „Posprzątaj, to nie jest kupa roboty”. Pobudowano też stacje czystości, gdzie wystawiono 290 koszów na odchody i 80 dystrybutorów na foliowe woreczki.
  • W Poznaniu od lat strażnicy miejscy edukują dzieci w szkołach, nastawiając je wrogo do psich fekaliów. Rozdają foliowe rękawiczki, torebki i łopatki.
  • W Szczecinie są 2 specjalne odkurzacze do pozyskiwania psiego gówna.
  • We Wrocławiu do zwalczania psich kup sprowadzono 700 tys. foliowych torebek.
Przynajmniej 120 kandydatów na radnych różnych szczebli miało w ostatnich wyborach samorządowych wpisaną w programy walkę z psią kupą. 30 dzięki temu robi polityczną karierę. Na niechęci do psiej sraki swój publiczny wizerunek lansują również artyści. Marek Raczkowski, słynny rysownik, wtykał w kał narodowe flagi – z powodu czego szarpała go prokuratura o znieważenie flagi. Jak się okazało, Raczkowski tylko mówił, że wtykał sztandary, choć nie wtykał – chodziło mu o zwrócenie uwagi na problem. Artysta Radek „Resko” Błoński w Poznaniu pomalował psie kupy farbą w spreju na złoto. Magistrat w Zielonej Górze zorganizował natomiast festiwal filmowy „Zielonogórzanie sprzątają po swoich psach”. Grand Prix festiwalu oraz laptopa za 3000 zł zdobył reżyser Piotr Kopiela, który nakręcił swój film w Rzeszowie. Na walkę z psimi odchodami – jak się szacuje – wydajemy rocznie około 100 mln zł. Demoniczność psiej kupy eskalują naukowcy, lansując tezę, że w gównie czają się niebezpieczne bakcyle. Nie jest ich dużo, ale w około 40 procentach zbadanych psich kup wykryto pasożyty toksokarozy. Choroba przez nie wywoływana nie jest śmiertelna, ale może prowadzić do utraty wzroku. Co także jest intensywnie eksploatowanym argumentem przez koprofobów. Trudno być adwokatem psiej kupy, ale spróbuję: nikt nie tłumaczy, że w obecnej, rzekomo tragicznej, sytuacji, gdy kup się nie sprząta, na toksokarozę odnotowuje się w Polsce ok. 100 nowych zachorowań rocznie. Zresztą większość z nich nie pochodzi od psów, ale od kotów domowych. Nikt nie tłumaczy, że psia kupa staje się nieszkodliwa przy dodatniej temperaturze już po 72 godzinach. Nikt też tak naprawdę nie wie, kiedy staje się nieszkodliwa po zapakowaniu w plastikową folię. Spróbujmy sobie jednak wyobrazić, co by się stało, gdyby wszyscy właściciele psów byli posłuszni władzy i propagandzie, wkładając każdą psią kupę o masie 200 g do torby z polietylenu lub polipropylenu i wyrzucali do pojemnika, skąd trafiałyby na wysypiska. W ciągu 200 lat – bo na tyle szacowana jest biodegradowalność foliowego woreczka – mielibyśmy 200 Pałaców Kultury z psiego gówna i polipropylenu. Stalibyśmy się większą atrakcją turystyczną niż Dolina Królów w Gizie. Każda wiedza współczesnego człowieka ma charakter niekompletny. Kupa psia nadal więc będzie wzbudzać wiele namiętności i kontrowersji. Będą istnieć powszechne pragnienia i radykalne populistyczne pomysły wywołujące działania, które choć chciane, mogą się okazać w konsekwencji zabójcze. Przeciw krzykom antagonistów psiego kału szepczemy jako orędownicy równowagi: Proszę Państwa, powoli, zanim coś się spierdoli! Być może wdepnięcie w psie gówno, czego się raczej nie chce, jest dla Was lepsze od tego, co byście otrzymali, gdyby Wasze pragnienia zostały spełnione. Z jakichś bowiem powodów w ludowej mentalności istnieje przeświadczenie, że wdepnięcie w psie gówno przynosi szczęście. Naukowcy nie potrafią udowodnić prawdziwości tej korelacji, co jednak nie oznacza, że taka nie istnieje. W Polsce mamy 7,2 mln psów, które wydalają średnio 2 razy na dobę. Daje to 14,4 mln woreczków z kupą codziennie. W ciągu roku liczba woreczków z kupą urasta do 5,25 mld sztuk gromadzących ponad 1,5 mln ton kału, to jest mniej więcej tyle, ile waży Pałac Kultury.

Zgadasz się ? Nie zgadzasz ? Masz to gdzieś ? Skomentuj !